Montag, 31. Oktober 2011

.

Podobno na poprawe nastroju bedziem dzis wieczorem wycianli dynie.
Fajnie, trzeba pielegnowac w sobie dziecko i jego kaprysy.

Znowu snily mi sie podroze, wyjazdy, dziwne miejsca i ciagle niezdazanie na pociag badz autobus.
I tak sie tez wlasnie czuje, jakbym cala noc biegla za pociagiem, bardzo niefajna sprawa.

Za oknem szaro, buro, ciemno i chlodno, tak typowo smutnie i zewnie, wiec w sam raz na taki wieczor jak dzisiejszy.
A mnie jakos dziwnie gryzie hallouinowa dynia i przebieranki, oraz horrory w tv, z dniem zadumy nad tymi, ktorych juz z nami nie ma.

Wieczorem miska goracego ragout-gulaszu wlasnego pomyslu, goraca herbata z cytryna i blogostan. Tak ma byc.










Freitag, 28. Oktober 2011

.

Poszalejemy dzisiaj a co, czemu nie.

Chodza za mna kaloryczne rarytasy. Skusic sie dzisaj czy jutro ? Bo wcale to wiadomo ze nie wyjdzie.

Butelunia dobrego eko bialego, a na zagryzke krakersy z francusckim kozim serem, ciapka figowej marmolady i doklejonym winogronem. Moze jednak jutro ? Albo dzisiaj i jutro ?
Ciezko byc smakoszem, i wyzerkowym we wlasnym mniemaniu ''koneserem'' chcacym schudnac.

To mam problem na wieczor.

PS. Uha uha, jednak moge oddawac krew !!! Ze szpikiem jeszcze nie wiadomo, wszystko przez moje pigulki szczescia. Ale i te niedlugo pojda w odstawke.

Scenka rodzajowa

Dawno nie bylo nic o moich przemadrych kolegach i kolezankach z firmy.

Siedzi przedemna kolega WLOCH. Maly, piekny dzolo-manolo, jego inteligencja jest wspolmierna do wygladu. Urodzil sie tutaj, ale jest WLOCHEM, nie chce szwabskiego paszportu bo on jest WLOCHEM. Jest WLOCHEM, rozumiesz.

On : ej a we Wloszech jest naprawde takie miasto, co sie nazywa Gorgonzola, tak samo jak ten ser ! Wlasnie ktos mi przyslal maila, i widzialem ze jest z tego miasta, ale numer !
Ja:  :-O
On:  czyli naprawde jest takie miasto jak ten ser !
Ja:  (w myslach tluke glowa w biurko) no bo chyba nazwa sera wziela sie od miejscowosci z ktorej pochodzi, cnie ??
On:  Hmmm... nie wiem ...


Tym yntelygentnym akcentem pozwole sobie zaczac piatek.


Donnerstag, 27. Oktober 2011

Zawias

Napisalam do Niej w poniedzialek, z dusza na ramieniu. Wywalilam bebechy i tak otwarcie jak chyba nikomu napisalam co mnie od srodka kluje. Po prawie tygodniu spedzonym z mama. Czulam sie wrakiem.
Dzisiaj jest czwartek, odpowiedzi nie ma. Moze sie obrazila, bo nie mam jak wziasc urlopu kiedy Ona chce przyjechac ?

Czuje sie zawieszona w czasoprzestrzeni.
To jest wlasnie teraz taki czasopunkt, gdzie czuje wielka chec zmian. Niewielkich bo przeciez mi dobrze.
Chodzi prosze panstwa-kapitanstwa o zmiany organizowane w SOBIE.
Tutaj zrobie tak, a tu inaczej, bede sie starac robic to o czym mysle, skladam liste do kupy. Moze bedzie mi latwiej jak ja na blogusiowi spisze.
Organizacja siebie i zmiany wlasnej osoby sa dla mnie bardzo ciezko wykonalne, ale postaram sie, bo czuje, ze tak mi bedzie lepiej.
Zmaterializuje zyczenia, spisze, przeanalizuje, przemysle. Dam rade. Bede z siebie dumna.

A teraz jest wlasnie dobrze. Spokojnie, o dziwo. I bedzie coraz lepiej.
Czas zadbac o nas, a jeszcze bardziej o siebie. Olac innych.
Skoncentowac sie na sobie, wlasnych zachciankach, wlasnych planach. Wykorzystac zawias i pozmieniec irytujace mnie sama cechy. A im baba starsza tam bardziej dziwaczeje i trudniej o zmiany.

Poki co inhaluje jesien.