Donnerstag, 26. Mai 2011

Szczypej bo nie uwierza

Goracy, duszny dzien.
Kolo czternastej zaczyna sie ''zaciagac'' i byc coraz bardziej duszno. Kolo pietnastej jest juz prawie ciemno.
Kolega wstaje i zalacza wentylator bo jest tak duszno.
Siada.
Mowie: ''na pewno bedzie burza''
Udaje ze nie slyszy.
Po ok 5 sekundach:
''cccocococococo ? mowilas cos? nie burzy na pewno nie bedzie, w taka ladna pogode ?! ''
Ja milcze.
On sprawdza po chwili w ajfonie pogode i oznajmia:
''wiesz, dzsiaj wieczorem na pewno bedzie burzowo''.

Taaaadaaaaaam

I love this game :-)

Mittwoch, 25. Mai 2011

Mysli

Czasem tak sobie mysle, ze powinnam urodzic sie w innych czasach.
Czasem tak bardzo nie rozumiem otaczajacych mnie ludzi, ze sama sie nakrecam i wsciekam.
Podjelam kilka waznych decyzji, w tym jedna najwazniejsza. Dobrze mi z tym. Pierwszy raz od dawna.
Teraz chcialabym popracowac troche nad tym, zeby zobojetniec choc troche, i nie przejmowac sie innymi.

Dzisiaj opadly mi rece juz z rana.
Mamy w pracy przestarzala maszyne do kawy, z filtrami, taka duza jak w amerykanskich filmach. Obiektywnie oceniajac, kawa smakuje ochydnie.
Dwie osoby z ksiegowosci umowily sie z firma, ktora propopnuje nowoczesne maszyny za przystepna cene. Opowiadaja o tym szefowi, on twierdzi, ze jezeli bedzie to wiecej kosztowalo niz dotychczasowa maszyna to on tego nei bedzie finansowal, wystarczy ze mamy wode i zwykla kawe za darmo.
Mailuje na ten temat z kolega siedzacym przedemna. Podnieca sie, ze super duper byloby miec maszyne na rozne rodzaje kawy, ale ze szef tego nie zaplaci. Mowie, ze jakbysmy robili zrzutke po DWA euro na miesiac to by sie sprawa rozwiazala. On nie bedzie nic placil, chodzi o zasade. Ja juz lekko podkurwiona: ''jasne ze chodzi o zasady, zeby w zyciu nie tylko brac, ale czasem tez cos od siebie dac''. On na to: ''to jest Twoje zdanie ''.
Wiem, ze nie ma sensu sie denerwowac, tylko dlaczego ja musze z takimi ludzmi, (a jest ich wiecej), spedzac po 45 godzin w tygodniu ???

Mieszkamy w przepieknym, cudownym miescie, ktore ma kilkadziesiat parkow, a nasjslynniejszy jest wiekszy od Central Parku, mamy tyle mozliwosci, teratrow, muzeow, wystaw, ciekawych miejsc.
Oni wszedzie jezdza autem, wsiadac do metra to wiocha, nie chodza na spacery, nie wyleguja sie na trwawie przy ladnej pogodzie, bo sa zbyt cool. Rozmawiaja zdawkowo, zeby tylko nie stracic swojej ''coolness'', pod kopula nie maja nic.
Albo naucze sie tych idiotow olewac, albo dostane pierdolca.
Jedyna osoba, ktora byla jeszcze w miare na poziomie, i z ktora mozna bylo sie posmiac odchodzi w lipcu.

Wylalam zolci, teraz moge normalnie oddychac.

Siedze w pracy, i mam przerazajaco malo do roboty, wiec rozmyslam o zielonych szparagach i mlodych ziemniakach czekajcych na mnie w domu. Przynajmniej jakis plus.

Donnerstag, 19. Mai 2011

Sleepy dreamer

Nie lubie i nie toleruje jak cos lub ktos ma nademna kontrole i przejmuje stery.
Czas chyba na jakies mocne postanowienia, bo po wczorajszym litrze wina  nie mam nawet minimalnego kaca. Boje sie, bo wiem czym to pachnie.
Lubie byc wolna i niezalezna. O ile w ogole w dzisiejszych czasach siedzac 9 godzin za biurkiem jest to mozliwe, dlatego musze wziasc se w garsc i udowodnic nie tylko sobie, ze tylko i wylacznie ja panuje nad soba.

Dzisiaj pierwszy sloneczny dzien od jakiegos czasu.
Probuje znalezc plusy, cieszyc sie drobiazgami, myslec pozytywnie. Tylko dlaczego przychodzi to tak ciezko, a kazda euforia jest chwilowa ? Bo nad tym trzeba pracowac, wiem. Moze jakis mocno kolorowy, nowy lakier do paznokci troche mnie wspomoze.

Marzy mi sie zrywanie swiezych malin, do malego emaliowanego garnuszka.

Dienstag, 17. Mai 2011

Unterwegs Teil 2

Jakos tak Iphonowe zdjecia sie do mnie przyczepily.
Moze dlatego, ze nie wspolgram z Canonem, ktory nawet po latach nie zachowuje sie tak jakbym chciala.
Nic nowego.

Spedzilam ostatni tydzien an targach i wlasciwie dalej jestem ledwo zywa. Nie obylo sie bez afteruorkowych popijaw, ''tylko jedno, gora osiem'' .

Nie chce mi sie myslec, chce tylko czuc.



Samstag, 7. Mai 2011

Po drodze

Z IPhona






Tak o.

Donnerstag, 5. Mai 2011

Olaboga

Nie wiem ktore to juz podejscie do tego, zeby cos napisac.
Podchodzilam, z boku, z tylu, z pracy, z ajfona, z domu, i nic. Nawet pierdoly napisac nie moglam, marudzic mi sie chcialo, a tez nie moglam.
Dziwny stan.

A jeszcze dziwniejsze jest to, ze tesknie za czyms, i czegos mi brak, a nie wiem czego. Czy to jest w ogole mozliwe ? Zna to ktos ?
Wiem, ze brakuje mi urlopu, takiego prawdziwego, ze brakuje mi jakiegos dzialania, czegos kreatywnego, to wiem. Ale mam w sobie jakas taka dziwna tesknote, niespelnienie, i nie wiem jak to ogarnac, czym zapelnic.
Ogladam niektore blogi tworczych i fajnych ludzi, i slinie sie z zachwytu, i padam na kolana, i mam tysiac kompleksow, ale nie robie nic zeby to zmienic.
Ktoz to wie, co pod moja porabana kopula sie wyrabia :-)

Moj maly-duzy brat zdaje matury. Wczoraj pierwszy dzien, dostaje na odleglosc sraczki.
Bo wiem jak biedak sie czuje. Zwlaszcza ze jak chodzi o nauke jestesmy do siebie bardzo podobni, zawsze wszystko na ostatnia chwile, ziomki i imrezki sie bez niego nie obejda.
Mam nadzieje, ze da rade.

Bylam ostatnio w jednym z najstraszniejszych mieszkan jakie kiedykolwiek odwiedzilam. Mala kawalerka. Czysta, schludna, nic z tych rzeczy, ALE, to bylo pierwsze mieszkanie jakie w moim zyciu widzialam bez ani jednej ksiazki. ANI JEDNEJ. Na dodatek bez zadnych osobistych dodatkow, ozdob, zdjec, nic. Pusto, zimno, chlodno, bezosobowo.
Nie wiem jak mozna tak zyc. Jak mozna zyc bez ksiazek, bez ani jednej ksiazki.
Ale dodajac do tego moja osobista nutke wredoty, osoba pomieszkujaca w tym mieszkaniu odzwierciedla dokladnie taki poziom jakgdyby nigdy w zyciu nic nie przeczytala.

Pozatym jestem zniesmaczona teatrem z powodu pana Bin Ladena. Bardzo zniesmaczona.

Dzisiaj jest czwartek, wiec moze pomaluje na rozowo paznokcie.