Mittwoch, 14. Dezember 2011

Luksus?

Mailuje z kolega. Rozmowa toczy sie na temat jego planow na najblizszy urlop, marzy mu sie wylot  na Jamajke, ale ceny jednak za wysokie, bo musialby zaplacic za swoja dziewczyne, a to juz by bylo za duzo.
Dodaje, ze dziewczyna nie ma pieniedzy, ''oczywiscie jak kazda kobieta''.
Wyrazam zdziwienie, bo z tego co wiem dziewczynie powodzi sie calkiem dobrze, dorabia sobie wcale nie male pieniadze na baby-sitterowaniu. Kolega mowi, ze dziewczyna tak samo jak i on lubi zycie w luksusie.
Jako, ze go znam nie od dzisiaj, zainteresowalo mnie co dla niego oznacza slowo luksus, wiec sie tez bezczelnie zapytalam.
Dla niego luksus to posiadanie auta. Przez nia i przez niego. Auto jest symbolem statusu i luksusu. Seat i VW.
Napomykam niesmialo, ze auto to przeciez zaden luksus, to fajny przedmiot ulatwiajacy zycie, ale luksus to w moim mniemaniu cos troche innego.
Zostaje zbesztana, bo przeciez aktualnie nie mam auta, i sie nie znam, i nie mam zielonego pojecia ile kosztuje utrzymania auta. A nawet jezeli cos tam wiem, to i tak na pewno nigdy nie mialam Vollkasko, ani drogiego ubezpieczenia, i nie jezdzilam codziennie do pracy autem. Wiec nie mam pojecia. Auto to luksus i basta. Jakie masz auto tak Cie widza.
Jestem gorszej kategorii, bo jezdze metrem, ktorego kolega sie brzydzi, bo fuj, bo tyle ludzi, bo tylko dla bidoty. On by to metra nie wsiadl. O boze. Ma 25 lat.
Warto napomknac, ze metro w moim miescie jest super rozbudowane, czyste, zadbane, bezpieczne, i dowozi mnie w 20 min z jednego konca miasta na drugi, bez koniecznosci stania godzin w korkach i uzalania sie codzinnie jak meczace jest jezdzenie autem.

Od dluzszego czasu nie mamy samochodu, z bardzo prostej przyczyny, szybciej, latwiej i bez stresu dostajemy sie wszedzie metrem niz autem. Wsiadalismy do niego w sumie tylko w weekendy, wiec w koncu podjelismy decyzje, ze tak naprawde to go nie potrzebujemy. Pewnie jeszcze kiedy nas najdzie ochota na jakiegos gruchota. ale poki co jest dobrze tak jak jest.
Wsiadke metra mam zaraz pod nosem, sklepy tez, a jak trzeba mi kupic cos wiekszego to biore moj kolorowy wozeczek w ptaki z Ikei, i ciagne moje sprawunki do domu. Boze jaka jestem wsiurska, i zachowuje sie jak stara baba. Wstyd i ganba.

I tak mi sie smiac chce z tego malego Wlocha, i jego luksusowego zycia sprowadzajacego sie do Seata Ibizy z przeciemnianymi szybami. Smiesznego polmozgowego dusigrosza, ktory wmaia mi, ze o niczym nie mam pojecia. Ktory bez bicia przynaje sie do tego ze nie przeczytal w zyciu ani jednej ksiazki, bo mu sie oczy mecza.

Rozpycham sie wygodnie na przybiurkowym krzesle i czekam na dalsze madrosci.

2 Kommentare:

  1. pociesze cie,ze my tez bez auta...wole spacerowac na wlasnych nogach
    pare razy uslyszalam bedac w Polsce na urlopie:a kiedy samochod kupicie?
    odpowiadam:Sa inne priorytety-samochod poczeka:)

    AntwortenLöschen
  2. Schokolade,
    jak milo :-)
    Ja powinnam chyba kolekcjonowac rozdziawione buzie, ktore zawsze pojawiaja sie po moim orzeczeniu: nie, nie mamy auta, i poki co nie planujemy zakupu :-)

    AntwortenLöschen