Walcze.
Bardzo lubie walczyc, pewnie, czemu nie.
W piatek walczylam na przyklad o osmej rano z pol litrem maslanki plywajacym luzem w mojej nowej fajnej torbie. Bardzo lubie takie wyzwania, nie ma co. Koledzy sie smieja, moje skarby plywaja, torba capi skislym mlekiem, i to wszystko krotko przed osma. Rewelacja.
Pozatym to walcze zeby schudnac, ale nie bede tutaj przynudzac i robic odchudzanioweg blogusia. Dlatego powiem tyko tyle, ze dzisiaj walcze z melonem, kawalkiem szynki z maaaalusienkim kawalkiem chleiebka, marchewkami i kefirem.
Normalnie ani troche nie jestem glodna. Ni troche. Ani chu chu.
Walcze sama ze soba zeby nie puscic bardzo mocnej, wrednej wiazanki mojemu ojcu. Ale mam sie przeciez nie wtracac, i nie przezywac ''tych'' problemow. Wiec walcze, zeby nic mi sie nie wymsklo.
A, i jeszcze walcze, zeby nie jebnac koledze w naprzeciwka w nochal.
Ale ogolnie to spokonie jest.
Ale mnie rozbawiłas :) można i walczyć tylko czasem już nie starcza sił i człowiek musi wybuchnąć :) ale oczywiście życzę powodzenia.
AntwortenLöschenA z tą maślanką to współczuje.
Baaardzo spokojnie :D:D:D:)))))
AntwortenLöschen