Freitag, 9. Dezember 2011

Pograzyc sie, od tak...

Nie przepadam za swoja praca, nie darze zbyt wielka sympatia pracujacych ze mna ludzi. Bo sa inni. Nieczuli materialisci, a moze to tylko maski, ktore sciagaja w domach, nie wiem. Nikt nie ma mojego poczucia humoru, absurdalnego, a czesem glupkowatego do granic mozliwosci. Wiec od 2007 roku nie czuje sie w tej firmie dobrze. Trudno, to tylko dla zobrazowania sytuacji.
Niezniszalny szef pochorowal sie i rozpieszcza nas swoja nieobecnoscia. Nie mamy wlasciwie roboty.
Usytuowalam okno przegladarki geometryzcnie w outlooku, zeby nie wzbudzac zbyt wielu podejrzen.
Pograzam sie w blogach. Nie zawsze udaje mi sie pograzyc tak jak dzis. Pograzam sie z lzawym okiem, i rumiencem na twarzy.
Jeszcze tylko dwie godziny. Za plecami znajomy glos nawija po wlosku, obok mnie zwyczajowo glosno po wegiersku. Tym razem nic mi nie przeszkadza. Siedze w moim kokonie i pograzam sie w czyjejs historii zycia. Drukarki mrucza, skaner poburkuje, w kaloryferach pluska woda. Wszystko jakos obok mnie. Teraz jestem w 2009 roku, w zyciu osoby ktorej nie znam,a ktora wyzwala we mnie tyle emocji.
Caly dzien podswiadomie zastanawialam sie co to za przyjemny, lekko kwiatowy zapach. Wielka choinka za moimi plecami zaczyna ususzac igly.
A ja brne dalej w czyjes zycie, tak strasznie intymne i pelne uczuc notatki.
Pograzam sie do piatej.

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen