Czytam, przegladam, delektuje sie, bo praca nudna, a i niewiele jej jest.
Li napisala jakis czas temu:
''Jestem wolną, białą kobietą.
Nie mam obok siebie w sypialni, łazience, kuchni, salonie pana mężczyzny, więc nie muszę mu prać, gotować, znosić złych humorów, podziwiać sflaczałych mięśni ramion, liczyć się z nim, pilnować, opiekować, gdy za dużo wypił wsadzać do łóżka i niańczyć.
Tak, takie są moje doświadczenia z mężczyznami- pozornie silni, wewnętrznie słabi, opierali się o mnie jak pomidor o tyczkę.
Tak, nie mam już ochoty na prasowanie koszul i wieszanie ich kolorami, nie chce mi się badać DNA tysiąca czarnych skarpetek, by trafić na te do pary, nie chce mi się, cholernie nie chce mi się starać, wyginać w seksowne pozy, zastanawiać się, czy dobrze wyglądam, jęczeć kiedy wcale jęczeć mi się nie chciało ".
Musialam jakos sie przy tym zatrzymac.
Co jest z tymi facetami ? A moze inaczej powinno sie pytac, co jest z tymi kobitami ?
Przy babskich plotkach, przegrzebywaniu netu, opowiesciach mamy, ciotki i kuzynki wylania sie jak dla mnie wrecz tragiczny obraz.
Po slubie od razu dzieci, ktorymi zajmuje sie do przyslowiowego obrzygania ze zmecznia tylko matka. Wylaczamy zaszczyt wykapania, przebrania pileuchy w weekend i pchania wozka, bo to przeciez Pan Tata potrafi. Obowiazkowe gotowanie obiadow, najlepiej dwudaniowych, koniecznie uzbrojonych w cieple miecho, szykowanie kanapeczek do pracy dla mezusia i dogadzanie we wszylkich kulinarnych zachciankach.
Latanie na szmacie, mycie okien, pranie, prasowanie, przyszywanie guzikow to wiadomo typowe kobiece czynnosci, wiec Pan Maz nie dotyka palcem, jedynie auto wymyje.
Ja sie pytam dlaczego ?
Czy ja zyje w jakiejs innej bajce ?
Gwoli wyjasnienia, z jednym chlopem dziele zycie juz prawie dziesiec lat, z tego wiekszosc po zaobraczkowaniu.
Od poczatku mowilam, ze nic nie MUSZE, a wiele MOGE. Nie prasuje stosow prania, a juz tym bardziej jego koszul, potrafi wyprasowac sam,slowo, o dziwo, daje rade. Gotujemy jak nam sie chce, nie ma przymusu jedzenia codziennie obiadu, on gotuje tak samo dobrze jak ja. Nauczyl sie,a co.
Skarpetki walaja sie nie polaczone w pary w jego szufladzie. Jego szuflada, jego skarpetki. Jeszcze tego by brakowalo, zebym siedziala i kontemplowala ich do siebie przynaleznosc. Czesto zastanawiam sie jak wygladam, marudze, niechetnie patrze w lustro, jak kazda kobieta chyba. Lubie sie dobrze czuc sama ze soba. To jest dla mnie najwazniejsze, ze ja podobam sie sobie, a co na temat mojego wygladu mysla inni mnie nudzi. Chlop mnie lubi taka jaka jestem, i w dresie i na elegancko, i rozmemlana bez podmalowanego oka, i zadowolona w nowych jeansach. Jemu sie podobam, jezeli podobam sie sama sobie, i dobrze sie ze soba czuje. Jemu podobam sie zawsze.
Przy nim moze mi wisiec glut z nosa przy zanoszeniu sie placzem, nie musze sie tego wstydzic. Jestesmy ludzmi, calkiem normalnymi.
Zeby nie bylo, przeszlismy tez niejeden dolek, niejednak chujowa zyciowa sytuacje i mielismy duzo klod rzucanych pod nogi, ale da sie. Trzeba tylko chciec.
Przeraza mnie stosowana przez tak wiele kobiet do tej pory nieudolnosc. Facet Pan-i-Wladca, Kobieta-nieudolna-Myszka.
Czyli wychodzi na to ze chyba szczescie mam, tak ?
Zapachniala letka dutka feminizmu .... :-)
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen