Wychodze z doku kilka minut po siodmej, jest pochmurno, nieciekawie, ale cieplo.
Zostawiam rozpieta kurtke i chlone cieple powietrze, wiosna czai sie wszedzie.
Pierwsze przebisniegi zawsze wprowadzaja mnie w stan dzieciecego zachwytu.
Przed dojazdem do biura bardzo kusza mnie francuskie rogaliki, ale jestem twarda i nie daje sie pokusom.
W biurze dziwny spokoj, cisza, niedobra kawa, brak szefa, lzejsza atmosfera.
Wyglada na to, ze na razie nie dam rady nic zmienic w kwestii zawodowej, musze zagryzc zeby, jeszcze troche.
Zawsze wydawalo mi sie, ze uda mi sie "sie nie sprzedac", ale niestety nie udalo sie. Czuje sie bardzo "sprzedajnie". Sprzedalam moje ambicje, niewykorzystany intelekt. Glupota ludzi, z ktorymi spedzam cale dnie dalej mnie poraza. Jeszcze troche, malymi kropkami do celu, inaczej sie nie da.
Potrzebuje BARDZO nowych torebek, minimum dwoch. Na nic nie moge sie zdecydowac...
Dobrze jest miec wspaniale przyjaciolki, nawet jezeli sa kilkaset kilometrow dalej niz bym sobie tego zyczyla.
O przyjaznie trzeba dbac, pielegnowac, nie dac im zwiednac !
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen