Donnerstag, 4. August 2011

Small talk

Small talk mnie dobija.
Nienawidze tego zjawiska, ktore z coraz wiekszym impetem pojawia sie w De.
O ile jeszcze moge zyc z wszechobecnym pytaniem: ''jak sie masz'' i zobowiazujaca odpowiedzia: ''dobrze, dziekuje, a Ty?'', to wszechobecne pierdolenie o pogodzie i urlopie o 7:15 rano wzbudza we mnie agresje podobna do tej, kiedy ktos siedzac obok mnie namietnie chrupie, mlaska badz siorbie.
Pogoda jaka jest kazdy widzi. Taka, a nie inna, codzienne narzekania i dywagacje na ten temat nie zmienia absolutnie nic. Dzisiaj rano nie udalo mi sie niestety uniknac spotkania z bardzo pewnym siebie bankierem, ktory juz w pierwszych zdniach zaczal skomlec, ze on chce slonce, a nie chce deszczu, i co to za lato. Ja z zacisnietymi zebami: na pogode i tak nie masz wplywu, wiec nie ma co marudzic. On narzeka dalej.

A ja jestem zadowolona.
Wszystko jest na swoim miejscu, spokojnie, dobrze i bezstresowo.
Szaszlyki z krewetek i warzyw, grilowane na balkonowym grilu smakuja wybornie. Moglabym je jesc codziennie o kazdej porze dnia.
Szef odpuscil po 2,5 roku, i mam spokoj oraz podwyzke, wiec nie jest zle.

Jedyne czego mi brakuje do calkowitego zadowoloenia to dziesiec kilo mniej na wadze.
Ale i z tym sie uporam.

3 Kommentare:

  1. Mnie tam small talki nie przeszkadzaja, zreszta jesli nie mam na nie ochoty, umiem to jakos dac do zrozumienia. Miska ma na to zloty srodek, o ktorym juz nie pamieta, bo to bylo przed wyjazdem do Anglii. Kolezanka uczyla ja angielskiego. Wyszlo tak:
    Hallo, how are you? I'm fine fuck you. I po tym nie ma juz na pewno zadnego small talku:)

    AntwortenLöschen
  2. Oj tam, 10 kg. Baba to ma być baba, z cyckiem i tyłkiem, a nie jakiś suchar. Teraz już nawet modelki to size plus, więc olej wagę! Cmok

    AntwortenLöschen