A gdyby tak rzucuc wszystko w diably, spakowac walizke jak kiedys i zapuscic sie w nieznane ?
Tym razem sie nie da, a moze kiedys ?
Zaczac gdzies znowu calkiem od nowa?
A gdyby tak w obcym miescie, obudzic sie w wykrochmalonej, bialej, hotelowej poscieli ?
Bez zegarka, bez ograniczen, chlonac zapach i tetno nowego miejsca?
Marzy mi sie.
I poki co na marzeniach pozostanie.
Rozlazly tydzien.