Napisalam do Niej w poniedzialek, z dusza na ramieniu. Wywalilam bebechy i tak otwarcie jak chyba nikomu napisalam co mnie od srodka kluje. Po prawie tygodniu spedzonym z mama. Czulam sie wrakiem.
Dzisiaj jest czwartek, odpowiedzi nie ma. Moze sie obrazila, bo nie mam jak wziasc urlopu kiedy Ona chce przyjechac ?
Czuje sie zawieszona w czasoprzestrzeni.
To jest wlasnie teraz taki czasopunkt, gdzie czuje wielka chec zmian. Niewielkich bo przeciez mi dobrze.
Chodzi prosze panstwa-kapitanstwa o zmiany organizowane w SOBIE.
Tutaj zrobie tak, a tu inaczej, bede sie starac robic to o czym mysle, skladam liste do kupy. Moze bedzie mi latwiej jak ja na blogusiowi spisze.
Organizacja siebie i zmiany wlasnej osoby sa dla mnie bardzo ciezko wykonalne, ale postaram sie, bo czuje, ze tak mi bedzie lepiej.
Zmaterializuje zyczenia, spisze, przeanalizuje, przemysle. Dam rade. Bede z siebie dumna.
A teraz jest wlasnie dobrze. Spokojnie, o dziwo. I bedzie coraz lepiej.
Czas zadbac o nas, a jeszcze bardziej o siebie. Olac innych.
Skoncentowac sie na sobie, wlasnych zachciankach, wlasnych planach. Wykorzystac zawias i pozmieniec irytujace mnie sama cechy. A im baba starsza tam bardziej dziwaczeje i trudniej o zmiany.
Poki co inhaluje jesien.