Sonntag, 29. Januar 2012

Still thinking about a revolution

Jestem zmeczona.
Bardzo.

Mozna byc zmeczonym soba? Mozna.

Jestem zla, rozczarowana, zawiedziona, zmeczona i niezadowolona.

Nie chce stracic szacunku do samej siebie.
Kurwa,
im starsza tym gUpsza i bardziej rozlazla.

Olbrzymi kielich schlodzonego bialego nie daje rady mnie uspokoic,
to nic, czasem tak jest.
Paralizuje mnie przejebana niesprawiedliwosc, na ktora nie mam wplywu.

Bede sie starac zeby juzto bylo lepiej.

Sonntag, 22. Januar 2012

Rozlalzla zaraza

Nie lubie niedziel.
Nie znosze wrecz. Weekend to piatek po pracy i sobota.
Niedziela to nerwowe wyczekiwanie na znienawidzony poniedzialek.

Rozlazla, rozmemlana, takasiakaiowaka.
W niedziele zdaza mi sie nad soba rozczulac.
Taka jestem biedna, gruba, brzydka, nieciekawa, nieszczesliwa.
I nic nie umiem, i nic nie dzieje sie w niedziele tak jakbym chciala.

Sniadaniowa kanapka, pomimo, ze szyneczka, sereczek, maselko, ogoreczek, pomidorek, zielona pietruszezka jak u babci i tak nie smakuje.
Kawa to jakas pomylka, do earl grey dolalam za duzo malinowego soku.

No przeciez mowie, ze niedziela jest do bani !

Jedyne co moze uratowac niedziele to dlugi spacer, najlepiej milczacy, i grzaniec z pradem.



A te dwa zdjecia, szczelone ajfonem z balkonu dziela niecale 24 godziny:



Nie dajcie sie zwariowac w niedziele !

Mittwoch, 18. Januar 2012

Cale zycie z idiotami

Koledzy kilka stolow dalej dostaja spozniona swiateczna paczke, od jednego z podwykonawcow.
Firma zarobila z nami niemale pieniadze, wiec i paczka w miare fajnych rozmiarow. Szla z Hamburga, dokladnie dwa dni. Kolezaneczka otwiera paczke, i piszczy na cale biuro, o fuj jak smierdzi.
Zostawia otwarta i dalej kontepluje internet. Bo ona z tych co sie nie przemeczaja. Zapach plesniowego francuskiego sera roznosi sie po calym biurze. Nastepny kolega probuje rozbroic paczke, ale tez mu zapach zbyt intensywny biedaczkowi, wiec stawiaja karton za biurko kolo ogrzewania i otwieraja okno.
Glupota mnie poraza, nie potrafie jej zniesc i akceptowac.
Wzielam pakiecik w swoje rece, wyciagnelam wszystkie skarby, a byly naprawde ciekawe, w tym dwa oryginalne plesniowe francuskie smierdziuszki, zapakowalam do woreczkow, schowalam do lodowki.
Koniec dramatu.

Ogarnely nas nareszcie zimowe temparatuy, wprawdzie bez sniegu, ale jakos mroznie.
Kolega w piatek wieczorem zakreca w calej firmie ogrzewanie. Wszedzie. Wszystkie kaloryfery. Nikt go o to nie prosil, nikt nie praktykuje zamarzania w pracy.
W poniedzialek jest w biurze okolo dziesieciu stopni. Kolega dumny z siebie, bo przeciez trzeba oszczedzac i dbac o srodowisko.


Czy wspominalam juz niepohamowana chec rzucenia tej roboty ?

Freitag, 13. Januar 2012

All you need is love

Wcale sie z tym niezgodze, ze wszystko czego czlowiek potrzebuje to milosc.
To prawie wszystko.
Zdrowie-nikt-sie-nie-dowie zajmuje rownie wazna pozycje.

Czy mozna byc szczesliwym nie majac zdrowia, ale majac wielka milosc ?
Mysle, ze tak.
Czy mozna byc szczesliwym bedac okazem zdrowia, ale nie zaznajac milosci?
Chyba nie.

Wiec moze jednak ?

Jak myslicie?

O mamonie nie wspomne, bo wiadomo, ulatwia i umila zycie, ale wszystkiego nabyc sie nie da.


Dzisiaj rano dostalam od mojego chlopa taka wiadomosc tekstowa, ze az mnie wmurowalo.
Niesamowite.
Po tylu latach.
Odpadlam.

Donnerstag, 12. Januar 2012

Zachcianki 2

Chcialabym byc francuskim pieskiem i nie przykladac tak duzej wagi do jedzenia.
Chcialabym miec odruch wymiotny na widok plesniowych serow, nie moc przelknac nic gdzie czosnek i cebula, nie lubic oliwek, kaparow oraz anchovis.
Zyczylabym sobie nie znosic tej tlustej dziwnej masy, masla.
Marzylabym o tym, zeby nie smakowalo mi dobre wino, gorzkie piwo, dobra wodeczka. Zebym mogla tylko dziubeczek zanurzyc, i od razu zaczac sie krzywic, o fuj jakie mocne, niesmaczne, obrzydliwe. Ochyda.
Wspaniale byloby nie znosic sushi, tatara, tajskiego curry z krewetkami.

Zycie byloby wtedy o wiele prostsze.

To jedne z tych dni, gdzie targaja mna smaki. Nie zjem, to bede w nastroju mocno nieprzysiadalnym.

Rigatoni z gorgoznolowym sosem
Piwo
Octowe chipsy

52165 kalorie

Namiastka szczescia.

Mittwoch, 11. Januar 2012

Zachcianki

W pracy marzna mi dlonie. Bardzo tego nie lubie.
Kawa smakuje obrzydliwie, ale mimo wszystki pije drugi kubek.

Zjadlabym nalesnikow, jednego z pieczarkami i keczupem (keczapem?), a drugiego z truskawkowym dzemem, albo waniliowym  serkiem. Mysle, ze nie mam duzych wymagan.
Ktos moglby podrzucic ?
Nie pogardzie pierogami, bigosem, kluskami z miesem i kazdym innym rodzajem mleczno-barowego-jedzenia.

Zurek, pomidorowa, kapusniak, grzybowa,
wszytskie inne typowo ojczyzniane zupy mile widziane.

A napojach wysokoprocentowych wiadomo, ze nie musze wspominac.

Z gory serdecznie dziekuje !



UPDATE:

a w przerwie spotkalam tego pana:


malo brakowalo, a dopuscialbym sie kidnapingu!

Donnerstag, 5. Januar 2012

.

Kichawa mnie zaraz odpadnie.
Smarm co chwile, nosisko przypomina czerwona bulwe, czyli subtelnie komponuje sie z moim podwojnym podbrodkiem pogrudniowym. Jakzesz cudnie.

Szef co mial dwa tygodnie urlopu przyszedl akurat dzisiaj, przed dlugim weekendem zeby nas powkurwiac swoja obecnoscia. Wszyscy bardzo sie radujemy.

Za biurowym oknem ciemno, huragan, pioruny i zacinajacy deszcz. Poezja.

Ciastko mowi:



wiec sie slucham.




Montag, 2. Januar 2012

Nowe

Nowy Rok, taki wyczekany przez wszystkich i niby wspanialy, zastal nas w wyrze, uwaga: SPIACYCH. Po raz pierwszy w zyciu przespalam wieksza czesc sylwestra, i to wcale nie z powodu  mocnego upojenia alkoholowego, tylko z powodu takiej wlasnie zachcianki.
Poskubala melona obwinietego w parmenska szynke, krakersiki z kozim francuskim serem i dodatkami, posiorbala bialego, obejrzala ile sie dalo wytrzymac w telewizji, i po porstu bezczelnie poszla spac.
Szpetne przeklenstwa sypaly sie kolo godziny dwunastej bo co to do chuja za proletariat mi tam za oknem halasuje, jak jasniepanienka snu zazywa. A akurat wyszly mi zatyczki do uszu, wiec klelam naprawde bardzo szpetnie. Kto mnie zna, ten wie, ze przerywanie mojego snu moze miec bardzo daleko idace konsekwencje. A ze Sylwester? Pfff

W pracy na dobry poczatek odmowil posluszenstwa komputer.
Bo to niby, ze moja wina, bo wirus z jakiejs strony. A ile razy ja mowila, ze antywirus nie dziala ? Aa ?

Wszyscy siedza skwaszeni, markotni, niezadowoleni. Za oknem szaro, ciezkie chmury, deszcz.
Drugi stycznia i trzynascie stopni na plusie. Dziwnie.

Pierwsza polowe pierwszego dnia odchudzania mozna uznac za udana. Wiec tak sie motywuje, i oby tak dalej, do wymarzonej chudzinki. Wieczorem popelnie miche surowki z bialej kapusty, co ja moze dojrzalym mango przelamie.

Jest dobrze, jest cudnie, wspaniale.
Bedzie jeszcze lepiej, cudowniej, szczesliwiej, wspanialej, chudziej.....
Ooooooommmmmmmmm