Mittwoch, 30. November 2011

W mojej glowie wojna, mysli niespokojne

W nastroju nieprzysiadalnym.

W sumie bez wiekszego powodu.
Jakos tak o do kupy, ale wiem, ze jutro bedzie lepiej.
Jak napije sie dzisiaj wina, zjem moje ulubione sushi, i wyspie sie tak jak nalezy.

A mysli mam tumult, dziwnych, niespokojnych, nie do uczesania.
Rozzalone, rozczarowane, niewygodne.
Czasem dobrze by bylo wylaczyc ten pierdolnik i sie zresetowac. Tylko tajemnica poliszynela jest, ze mam z tym zawsze problem.

Chce mi sie na basen. Niech bedzie nawet z mikoUajem z blachy



Donnerstag, 24. November 2011

Wcale nie jest mi zimno

Pomysle se ze tak, ja mam biurko, cnie, do niego doklejone jest naprzeciwko drugie od kolegi, cnie, co buzia sidzimy naprzeciwko, a po lewej po naszych krotszych stronach biurek jest doklejone na dlugosc, cnie, biurko szefa. Jebnietego. I jak on se tak siedzi, to se siedzi tylem do okna wielkiego, co jest moze za nim z stopindzisiont centow. W kwestii temperatury na dworzu: stopni moze ze trzy na minusie. Caly dzien marzne. Ide se na przerwe do cieplej kantyny, wracam i ciesze sie jak norka ze sie zagrzalam

Nichuja

Zapomnialam ze szef uwielbia rozwierac okno jak sie jemu podobie, obojetnie wiela stopni na minusie.
Rozwarl zas, calkiem, wielkie okno na osciez. Tak z dwisciepindzisiot centow odemnie. Gluty zamarzaja mi w nosie.

Dochuja

Jestem tak naladowana, ze zaraz wybuchne.
Uparze se setnej herbaty na rozgrzewke, podkrece zeberko.
Pierdole to, moze zaczne chodzic do roboty w bluzach z kapturem co ich jeszcze nie mam.
I jak tak siedze i sie wkurwiam i marzne, to moze tez spalam wiecje kalorii, cnie ? Wiec moze schudne, trzy szukac pozytywow.

Dienstag, 22. November 2011

Seler czy pietruszka ?

W sobote stwierdzilam, ze szarpne sie na robienie zupy. Nie bede az takim leniem i na jesienny weekend zrobie jesienna jarzynowa zupe. Na zakupach w ulubionym supermarkecie posrod roznych produktow przez nas ulubionych, znalazl sie korzen selera i pol kilo korzenia pieteruszki. W sklepie w weekendy pomagaja zawsze na kasach mlodzi ludzie, mysle, ze nawet nie maja po osiemnascie lat. Moje warzywa wprowadzily kasujaca dziewczyne w spore zaklopotanie. Przy selerze najpierw ogladala, potem przez sekunde udawala ze szuka i od razu zapytala: ''jak TO sie nazywa?'', przy pietruszce widac bylo, ze jest z leksza zmieszana, i szukala juz dluzej pietruszkowego kodu, zeby w koncu z lekkim rumiencem, niby od niechcenia zapytac:''eee, a TO jak sie wlasciwie nazywalo?''. Obsmailismy sie, a panienka na koniec stwierdzila, ze chyba musi zaczac uczyc sie gotowac.

Pamietam jak kiedys Jamie Oliver porownywal znajomosc warzyw u przedzkolakow w Anglii i we Wloszech. Pokazywal, dawal dotknac i posmakowac najrozniejsze warzywa, od tych calkiem ''normalnych'' jak ogorek czy pomidor, poprzez karczochy, baklazany czy cukinie. Wloska gownazeria wykrzykiwala z wielkim zadowoleniem choralnie, nazwy wszystkich warzyw, podczas gdy Angielskie dziecka nie znaly wlasciwie nic, oprocz pomidora. Nie pomagalao dotykanie, smakowanie ani wachanie.

Ja jem prawie wszystko. Znam nazwy, wiekszosc dostepnych na rynku warzyw, czy owocow nie ma przedmna zadnych tajemnic. Jemy sery, tak smierdzace i plesniowe tez, szynki, owoce morza, pasjami sushi, grzyby, ryby swieze, wedzone i najrozniesze,warzywa surowe, gotowane, przetworzone. Przyprawiam, lubie ostro i pikantnie, jezeli nie ma u mnie cebuli i czosnku mozna to uznac za stan wyjatkowy. Lubie probowac nowe smaki, celebruje restauracyjne nowinki.

Smutno, ze dzieciarnia jest wychowywana na hamburgerach, i choc nie mam dzieci, ale zgroza mnie ogarnia jak widze dwuletnie dziecko szamajace smieciowe hamburgery.
Moj najmlodszy brat je tylko to co jemu smakuje, a mama z racji, ze najmlodszy i rozpieszczony dalej dogadza. Nadwaga ujawia sie juz teraz.

Dzisiejsza dzieciarnia ni cieszy sie z pomaranczy, bananow, kiwi nie docenia smaku dobrej czekolady.
Wszytsko jest oczywiste, jak nie smakuje, to do kosza.
Jakos nie do konca umiem ubrac w slowa swoje umyslunki, pewnie dlatego, ze szef na mnie patrzy krzywym okiem :-)

Donnerstag, 17. November 2011

Floating

Od kiedy jestesmy po raz pierwszy w zyciu razem wieczorami w domu, chodze wczesniej spac. Celebruje wieczorny spokoj, ktorego tak mi brakowalo.
Klade sie do cieplego lozka, przytulam. Reka w okolicy serca wyczuwa to cieplo i i delikatne uderzenia. Oddycha spokojnie, cicho, spi jak niemowlak. Tak jak byc powinno. Oddycha rownomiernie a ja zanim zasne mysle sobie jak wspaniale, i wprowadzam sie w lzawy nastroj.
Bo wlasnie tak jest mi dobrze. Szukam pozytywow, nawet przed zasnieciem. Jest jak byc powinno, spokojnie, cicho, dobrze. Tylko my we dwojke.

Dzisiaj po raz pierwszy od zeszlego wtorku zza biurowego okna widze slonce i niebieskie niebo, a nie szarosc i niekonczaca sie mgle. Od razu lepiej.

Donnerstag, 10. November 2011

.

Cos dziwnego wisi w powietrzu.
Dzien swistaka jakby.

Siedzi mi sie niewygodnie na krzesle, bo mam za grube nogi.
Wciskam badziuch pomiedzy biurko a krzeslo, i udaje, ze wszystko jest jak nalezy. W koncu go zrzuce. dziada.

Jakis czas temu zastanawialam sie jak to mozliwe, ze moja dobra znajoma, po urodzeniu 2 dziecka ma jeszcze lepsza figure jak przed ciaza. Szczuplutka, drobniutka, schudla chyba z 25 kg,  piekna, ale i kobieca. Dzisiaj sie dowiedzialam, ze jej mezus zachwyca sie paniami z pracy, najelpiej tymi ponizej rozmiaru 36.

Marzy mi sie pomidorowa, i pierogi, albo kluseczki z baru mlecznego.



Dienstag, 8. November 2011

Gdzies jest lecz niewiadomo gdzie

Moj dzisiejszy humor, jakikolwiek by nie byl. Bo ani on dobry ani zly.
Znowu czuje sie jak grubo zawinieta w wate, nie wiem co to jest do cholery. I spoznion yzaplon mam taki jakis. I wkurwa.

Wczoraj mily wieczor, krewetki i owoce morza do oporu.
Od dzisiaj zabieranie sie za siebie, bo wejscie na wage to horror jeden z najgorszych na chwile obecna.

Wgapiam sie w monitor, literki sie zlewaja, oczy zamykaja.
Moze jeszcze jedna kawa cos pomoze ?

Freitag, 4. November 2011

Piuntek

Kawa za gorzka i zbyt niedobra,
mleko za tluste,
pseudo Subway niezadowalajacy,
koledzy zbyt marudni,
za duzo nudy jak na prace do 18:00.

ale

w weekend slonce i do dwudziestu stopni,
pyszne sniadanie,
spokoj cisza, zadnych wkurwiajacych ludzi,
kawa jaka lubie,
herbata z cytryna,
thai curry z krewetkami.