Montag, 29. August 2011

Floating on air

Boje sie umierania. Zawsze sie balam.
Innych i swojego.
Bliscy mi ludzie jeszcze wszyscy zyja, jeszcze duzo przedemna.

Boje sie raka, a od lat mam takie dziwne uczucie w brzuchu,  ze mnie to nie ominie. Moze absurd, moze nie, uczucie sie nie zmienia.

Wchodze co chwile od tylu juz dni na strone Prania, i nie wierze. Odswiezam, patrze, i czekam na jakis cud, ktory wiem, ze nie nie wydarzy. Nie umiem sobie wyobrazic, nie pojmuje tego ani glowa ani sercem jak czuja sie Olek i Agata.

Nikt nie mowil ze bedzie latwo i sprawiedliwie, ale zeby kurwa az tak ???










Donnerstag, 4. August 2011

Small talk

Small talk mnie dobija.
Nienawidze tego zjawiska, ktore z coraz wiekszym impetem pojawia sie w De.
O ile jeszcze moge zyc z wszechobecnym pytaniem: ''jak sie masz'' i zobowiazujaca odpowiedzia: ''dobrze, dziekuje, a Ty?'', to wszechobecne pierdolenie o pogodzie i urlopie o 7:15 rano wzbudza we mnie agresje podobna do tej, kiedy ktos siedzac obok mnie namietnie chrupie, mlaska badz siorbie.
Pogoda jaka jest kazdy widzi. Taka, a nie inna, codzienne narzekania i dywagacje na ten temat nie zmienia absolutnie nic. Dzisiaj rano nie udalo mi sie niestety uniknac spotkania z bardzo pewnym siebie bankierem, ktory juz w pierwszych zdniach zaczal skomlec, ze on chce slonce, a nie chce deszczu, i co to za lato. Ja z zacisnietymi zebami: na pogode i tak nie masz wplywu, wiec nie ma co marudzic. On narzeka dalej.

A ja jestem zadowolona.
Wszystko jest na swoim miejscu, spokojnie, dobrze i bezstresowo.
Szaszlyki z krewetek i warzyw, grilowane na balkonowym grilu smakuja wybornie. Moglabym je jesc codziennie o kazdej porze dnia.
Szef odpuscil po 2,5 roku, i mam spokoj oraz podwyzke, wiec nie jest zle.

Jedyne czego mi brakuje do calkowitego zadowoloenia to dziesiec kilo mniej na wadze.
Ale i z tym sie uporam.