Dienstag, 31. August 2010

Zachcianki

Ma okrutna ochote na octowe chipsy. No takie kwasne, z octem i sola. Slini sie jak o tym mysli.
W weekend miala ochote na sphagethi aglio olio z duza iloscia ostrych pepperoni. Zrobila sobie i zgrzeszyla.
Teraz ma ochote na bardzo kwasne chipsy.
Nie na czekolade i lody. Chociaz ?

Jezu jak mi sie chce octowych chipsow.

I tzatzyki...

Montag, 30. August 2010

Taki tam sobie zly humor

Mam zly humor.
Ale taki naprawde zly.

Moze dlatego, ze wczoraj przesadzilam z winem, kto wie. Caly tydzien poscilam, i chodzilam wiecznie niedozarta, wiec sobie na weekend z czystym sumieniem pozwolilam zajrzec do kielicha i zjesc wiecej niz moja wyimaginowana zasrana dieta pozwala.

I teraz mam wkurwa.

Powyliczam sobie to moze mi przejdzie.

Mam dosyc tej pieprzonej pracy. Dosyc, dosyc i jeszcze raz dosyc. Przebywanie dzien w dzien z debilami szarga moje nerwy. Gdyby bylo chociaz gdzie sie schowac, a tak siedzimy w wielkim pomieszczeniu, wszyscy razem, i nie ma szans zeby nie slyszec, czy nie wiedziec. Do konca zostane ta glupia blondyneczka, obojetnie ile lat bym tu nie spedzila. Zygac mi sie chce jak mysle o kolegach co nawet dwoch zdan nie potrafia pozadnie sklecic, czytaja tylko Bild, wyksztalcenie maja takie ze wlasciwie zadne, a ja musze sie im podporzadkowywac. Kiedys peknie mi zyla co mi zawsze na czole wychodzi i tyle bedzie.
Najwiekszy problem jest taki, ze dalej nie wiem co chce robic. Stara jestem, a dalej glupia. Myslalam, ze jak skoncze ta pieprzona szkole, i popracuej tu troche, to polubie ta branze, i bede widziala w niej swoja przyszlosc. ALE NIE WIDZE ! No dobra, to co chce robic  ? NIE WIEM KURWA. Po prostu nie wiem.  Czasem mysle, ze chetniej sprzedawalabym szmaty w haandemie niz siedziala tu za biurkiem. To nie jest problem, ze sie nie lubi swojej pracy, albo ze sie nie potrafi wytrzymac z debilami w firmie, problem robi sie wtedy, jezeli sie kompletnie nie ma pomyslu na siebie tak jak ja. Strasznie mnie to meczy, bo jak mozna byc kurwa tak starym a tak glupim i niezdecydowanym? Jeszcze kilka lat temu to moze bylo nawet i smieszne, ale teraz juz nie bardzo.
Madra kolezanka z Polski odzwierciedla idelanie poziom tej firmy, piszac: ''hujowo i wgrysc''.

Nie mam sie w co ubrac. Az mnie krew zalewa. Nie moge se kupic np nowych jeansow, a bardzo potrzebuje, bo najpierw musze sie pozbyc sadla. I tak w kolo macieju.
Ale powod do wkurwiania sie jest.

Jedna z zajebistych pijawek co mi tyle krwi napsula, nagle ''odblokowala'' mnie na FB. Nie wpadlabym na to sama, gdyby nie to, ze nagle moge widziec jej komantarze u innych.
Co to cipsko sobie mysli ja sie pytam ? Zygac mi sie chce jak widze jej tlusta chora psychicznie gebe, i mam nadzieje, ze raz na zawsze zostawi mnie w spokoju i nie bedzie probowala ''odnawiac'' tej cudnej przyjazni, bo przysiegam nie zdzierze. Nikt mnie tak w brudzie nie wytaplal jeszcze jak ona i dla mnie temat jest zakonczony.

Dawno mi tak nic nie podnosilo cisnienia, jak niemoznosc opanowania mojego aparatu. Ja nie wiem juz sama, czy jestem jakims przyglupem, czy mam moze dwie lewe rece?
Chce, a nie potrafie ! Zdjecia wychodza tak dupiate, ze tylko wyc mi sie chce. Widze na innych blogach idealne zdjecia, i zazdrosc mnie zzera. A ja nawet nie wiem co robie nie tak. Madra ksiazke mam, na necie poczytalm wszystko juz chyba co mozliwe, ale i tak jestem kurwa jakims fotograficznym ignorantem.

I jeszcze jedno
Nie mam butow na jesien !!



Help !

Samstag, 28. August 2010

Trza bylo sie zalozyc!

Chcialam tylko z leniwej soboty napomknac, ze wybadalam dzisiaj pierwsze swiateczne pierniki w osiedlowym super samie !

A obstawialam na polowe wrzesnia... hmmmm....

Freitag, 27. August 2010

Lovin

Zakochalam sie po uszy w moim nowym blogusiowi. Wszystko mi sie tutaj podoba, i jestem bardzo rozgoryczona, ze sie nie przenieslam wczesniej.
Pododawalam linkow, i nie wiem czy ktos przypadkiem nie ma cos naprzeciwkotemu. Jezeli tak prosze sie zglaszac !

Kiedys tyle pisalam. Kiedys umialam tez pisac.
Przeciez po to poszlam na moje wymarzone z dupy studia, z ktorych szybko zrezygnowalam. Zawsze pisalam, do gazetki, do pamietnika, wierszyki i inne bzdury. Teraz mam wrazenie, ze juz nie umiem, nie potrafie. Ale bede sie starala, bo wiedze, jak bardzo mi tego brakowalo, Moze to tylko slomiany zapal, a moze nuda w pracy, a moze jedno i drugie, ale mimo wszystko bede probowac !

Update:
Sa w Szwabskim takie wyrazy, okreslenia, ktore nie bardzo sa przetlumaczalne na Polski. Moze i slownie sie da, jasne, oczywiscie, ale nie sa one w obiegu i nie uzywa sie ich tak jak tutaj. No nie umia tago tego wytlumaczyc! A nie chce mi sie za dlugo trybic, bo sie zmeczylam nic nie robieniem. Czyli ze, moje dwa ulubione tego rodzaju zwroty to: Pubertät czyli na polskie '' okres dojrzewania'', oraz Frenweh, czyli ''tesknota za szerokim swiatem'' (chcialam linkami przyszpanowac, ale jakos nie chca tak jak ja).
Wiec tak, jak szwabski gowniarz badz gowniara z dnia na dzien przeistacza sie w bestie i mowi do mamy spierdalaj, pali szlugi w swoim pokoju, puszcza sie po katach, ucieka z domu, zachodzi w ciaze w wieku lat 13, wyglada jak dziwka, maluje sie jak Kleopatra, przychodzi napita do domu, to zawsze jest na to wytlumaczenie: on/ona ma teraz Pubertät. Nic sie nie da zrobic, to normalne. Nie podchodz, nie mow, nie rozmawiaj, daj kase na szlugi i wino, to tylko Pubertät.
Dzieki bogu mnie to nie dotyczy i dotyczyc nie bedzie !
Ale...
chcialam tutaj powiedziec o ze mam Fernweh!
Czyli, ze czuje prawie fizyczny bol, bo musze siedziec na dupie i nie moge nigdzie pojechac. Gapie sie zaszkolonymi, niewidzacymi oczami w monitor i marze o innym otoczeniu. Morze, gory, stepy, tajga, tundra. Wszystko byloby dobre byleby daleko, byleby nie tutej.
Jeszcze niedawno WIEDZIALAM, ze tutaj zostane. Po prostu to wiedzialam, tak czulam i tak bylo mi dobrze. A teraz dalej jest mi dobrze, ale ciagnie mnie do czegos nowego. I nie tak tylko na urlop.
Marzy mi sie Skandynawia, i troche sie boje tych marzen i pomyslow, bo nie wiem czy puszczac wodze fantazji czy nie. Czy zaczynac wszystko znowu od poczatku czy nie. Ale nic nas tu nie trzyma. Nic ani nikt ! I to jest wlasciwie najlepsze.

Donnerstag, 26. August 2010

Warzywniak

Juz dobrych pare lat mieszkam w kraju okupanta, i nie bede sciemniac, ale lubie tutaj zyc. Szegolnie na Bajerach, w moim pieknym, czystym, zielony, uporzadkowanym München. Gdzie wszystko ma rece i nogi, nie trzeba dawac w lape zeby dostac sie do specjalisty, na wizyte do babskiego nie trzeba czekac pol roku albo placic 100 zl. I tak bym sobie jeszcze mogla powymieniac, ale jak wiadomo, nie wszystko zloto co sie swieci.
Do tej pory wkurw mnie bierze przy zakupie owocow i warzyw.
Ja naprawde nie mam wygorowanych zyczen. Chialabym zeby w sierpniu pomidor mial czerwony kolor i smakowal jak uwaga: POMIDOR zeby ogorek byl twardy i zielony i pachnial i smakowal, uwaga:OGOREK. Juz nie wspomne o tym, ze ustrojstwo jest w cholere droge, szczegolnie owoce. To nie tak jak kazdy normalny obywatel w Polsce se mysli, jak cos z ogrodka od babiny, albo od rolnika zza miedzy do wiadomoze ze DOBRE i TANIE. Tutaj szanowni Panstwo jest inaczej. Jak pomidor jest o bauera zza roga to kosztuja dwa razy tyle, jak jablka znad Jeziora Bodenskiego to dwa razy drozsze niz te z Belgii, jak czosnek, swiezy prosto z grzadki, to drozszy od tego z Chin. Jaka tu logika ? Moim zdaniem zadna. ( W ogole co to jest za absurd, ze sprowadza sie swiezy czosnek z Chin? Jak to jest w ogole mozliwe ?)
I wsiciekam sie i bede sie wsciekanc dopoki nie padne i dopoki cos sie nie zmieni.
Cena 1,50 € za dwie kolby kukurydzy, to moim zdaniem przesada, a 4 € za brzoskwinie w sezonie to bezczelnosc, truskawki na wiosne po 5 € za kilogram tez mnie wyprowadzaja z rownowagi.
I to nie chodzi o to, ze jestem sknera, bo tak czy tak kupuje, ale nie rozumiem dlaczego nie wspiera sie tutejszych produktow, od tutejszych rolnikow ? I jak mozna wymagac zdrowego odzywiania w spoleczenstwie, skoro kilogram owocow kosztuje prawie dziesiec razy tyle co paczka makaronu ?

Ale pojechalam.

Mittwoch, 25. August 2010

Spekulatius

Jeszcze tylko niecaly miesiac i zaczna sie Wiesn (dla przyjezdnych: Oktoberfest). Nie moge powiedziec, ze lubie. Ciesze sie jak juz jest po wszystkim, i miliony turystow przestaja zawalac metro, chodzic jak swiete kowy, obrzygiwac co popadnie i zostawiac tony smieci. Wlasciwie to powinno sie w na te dwa tygodnie wyjechac, ale ze ja oczywiscie nie moge to zostane i bede musiala przezyc. A moze nawet tym razem ktos mnie fajny odwiedzi i dam jakos rade!
Kiedy konczy sie swieto piwa, wiadomo ze jest juz jesien i  zaraz swieta. Nie wiem czemu ten czas tak zapieprza.
Mozemy sie zakladac kiedy tutaj w sklepach pojawia sie pierwsze swiateczne slodycze. Ja typuje na polowe wrzesnia.
Ciesze sie na jesien, jak co roku.

Do prawdziwej jesiennej jesieni chce przeciez byc juz odchudzona. I wreszcie kupic ze dwie pary nowych jeansow, bo dopoki sadla nie zrzuce nie ma nowych spodni i koniec.
Dosyc dobrze sie trzymam, i nawet jestem z siebie zadowolona. Efekty jeszcze prawie niewidoczne, ale ja juz sie lepiej czuje. Nie mam wagi, kupie dopiero jak schudne.
Moim wyznacznikim sa jeansy co siemusze w nie zmiscic, wiecej mi nie potrzeba.
Na sniadanie troche owocow z chudym naturalnym jogurtem. Do 13 musze dac rade. I niech nikt mi nie mowi ze surowe marchewki zabijaja glod. Moge jesc kilogramami i dalej jestem glodna.

Marnuje czas w chujowej pracy. Siedze godzinami przed kompem i nie mam co ze soba zrobic. Nienawidze takiej nudy.

Montag, 23. August 2010

Everybody was kung fu fighting

Walcze.

Bardzo lubie walczyc, pewnie, czemu nie.

W piatek walczylam na przyklad o osmej rano z pol litrem maslanki plywajacym luzem w mojej nowej fajnej torbie. Bardzo lubie takie wyzwania, nie ma co. Koledzy sie smieja, moje skarby plywaja, torba capi skislym mlekiem, i to wszystko krotko przed osma. Rewelacja.
Pozatym to walcze zeby schudnac, ale nie bede tutaj przynudzac i robic odchudzanioweg blogusia. Dlatego powiem tyko tyle, ze dzisiaj walcze z melonem, kawalkiem szynki z maaaalusienkim kawalkiem chleiebka, marchewkami i kefirem.
Normalnie ani troche nie jestem glodna. Ni troche. Ani chu chu.
Walcze sama ze soba zeby nie puscic bardzo mocnej, wrednej wiazanki mojemu ojcu. Ale mam sie przeciez nie wtracac, i nie przezywac ''tych'' problemow. Wiec walcze, zeby nic mi sie nie wymsklo.
A, i jeszcze walcze, zeby nie jebnac koledze w naprzeciwka w nochal.


Ale ogolnie to spokonie jest.

Mittwoch, 18. August 2010

Ozeszkurwajapierdole

Nie myslam, ze jest az tak zle.
Przysiegam, ze nie nie wiedzialam.
Znalazlam w zakurzonych katkach laptopa zdjecia, powiedzmy na to, ze sprzed JAKIEGOS czasu, wcale nie tak dawnego. Zobaczylam siebie, i po prostu mnie wmurowalo. Wygrzebalam z najglebszego dna szafy jeansy, ktore mialam tam na sobie... Nigdy, przenigdy w zyciu jeszcze czegos takiego nie doswiadczylam. Nie bylam ich w stanie wciagnac nawet na dupe. Utknely na udach.

O kurwa

Zalamalam sie. Ale nie ze tak troche, na calej lini.
Jak ja moglam do tego doprowadzic ?!

Przemilcze po prostu bo jest mi wstyd za sama siebie.

Ozeszkurwajapierdole

Dienstag, 17. August 2010

Bad ALL Day

Mam dzisiaj Bad All Day.
Macie czasem tez tak?
Niby wygladam normalnie,ale czuje sie jak w przebraniu, nic nie pasuje, i nie lezy dobrze, chociaz sa to tylko jeansy, czarna podkoszulka i czerny sweterek na guziczki. Wygladam tlusto, to chyba jasne. Normalnie nie poznaje siebie. Nienawidzekurrrrwategolustra. Wygrzebalam jakies dawno nie chodzone buty z szafy i zapomnialam, ze po dwoch latach noszenia sa dalej twarde i obcieraja wykurewnie. Wlosy stercza kazde w swoja strone (oczywiscie pomimo tego, ze sa spiete), a jak wychodzilam z domu to wygladaly calkiem znosnie. Zlamaly mi sie juz TRZY paznokcie, chyba od nic nierobienia. Brakuje jeszcze tego zeby mi pryszcz na srodku nosa wykoczyl, albo na brodzie, taki wielki podskorny gnoj, bylabym wniebowzieta.
Nawet szalik mi sie nie uklada !

Niby mialo byc odchudzanie od wczoraj. Super, caly dzien sie swietnie trzymalam, zjadlam pol tony marchewek, wypilam kefir, i bylo ok. Przyszlam do domu i zostalam namowiona na ostatni-dzien-posiedz-z-nami-i-pograj-w-scrable. Oczywiscie przy akompaniamencie eko wina, chipsow i pizzy. Wiec sie odchudzam od dzisiaj rana. Zjadlam mala bulunie z chuda szynka, wypilam maslanke i goracy kubek . Jak na poczatek chyba nie jest zle, nie bede sie przeca glodzic.

Odwiedziny sie dzisiaj zmywaja, czyli wreszcie mam chalupe dla siebie, i od rana mysle o tym, zeby sie polozyc w swoim lozku. Jestem zmeczona jak pies i potrzebuje spokoju i jszcze raz spokoju. Wychodze z domu o siodmej pietnascie, wracam krotko przed osiemnasta i ostatnie na co mam ochote to goscie w dom. Bardzo by sie tez przydal durny serial wieczorem, wiecej mi naprawde nie trzeba. No dobra, moze jeszcze jakiejs dobrej herbaty. Z kapka soku malinowego ?

A tak na marginesie to sie zastanawiam, czy nie odswiezyc zwyklach nudnych sweterkow jakimis fajnymi guzikami....

Montag, 16. August 2010

Poniedzialek, juhu..

Odchudzam sie od dzisiaj.
Tylko zapomnialam o tym jak przyszlam do pracy i zjadlam takie dziwne trzy kulki ptysiowe ze smietana w srodku. Wcale nie byly dobre. Ale teraz mi sie juz przepomnialo, ze nie moge jest takich swinstw, no i jesc nie bede. Obiecywuje.
W przyszlym miesiacu mam w planie kupic przyzad do gotowania na parze, i wrzucac do niego wszelkie mozliwe warzywa, ryby i biale mieso. Jestem dobrej mysli.
I mysle, ze nawet dam rade nie pic piwa i wina. Przynajmniej tak sobie wmawiam.
Bede chrupac marchewke, seler, jablka i kapuste.
Wczoraj zakoczylam sezon obzarstwa mega pizza, w mega ilosci, do tego piwo i inne rarytasy. Ale to juz przeszlosc. Tak sobie wmawiam.

Odwiedziny jeszcze sa. Do jutra, i potem juz chalupa tylko dla tych co sa w niej zameldowani. Spokoj, cisza, moje lozko, lodowka zaopatrzona tylko w moje beztluszczowe  i bezalkoholowe produkty. Raj na ziemi. Komp zawalony dwoma tysiacami zdjec trzaskanych z dwoch lustrzanek. Help !

Dowiedzialam sie, ze polski kolega ''cieple-kluchy-memme'' z odzdzialu w innym miescie wreszcie zdecydowal sie odejsc z firmy. Bardzo mnie to cieszy i motywuje do szybkiego szukania czegos nowego. Psychopatyczny szef jeszcze nie wie o swoim szczesciu, podejrzewam, ze sypnie niezla wiazanka i zwyzywa kolege od doniczegonieprzydatnych pozostalosciach po komunistycznej niemyslacej Polsce (oczywiscie za jego plecami).


Cos tam potem dopisze zeby nie zejsc z nudow.

Donnerstag, 12. August 2010

Chude nogi

Niby mam normalne nogi. Zalezy od punktu widzenia. Dla mnie chwilowo sa jak salcesony.
Zawsze bylam chuda, nie szczupla, tylko wlasnie chuda, do czasu jak zaczelam pracowac tu gdzie teraz pracuje objetosc moich ud, tylka i brzucha ZNACZNIE sie powiekszyla.
Byl taki moment, kiedy mieszkalam jeszcze w gorskiej wiosce, ze mialam spora niedowage i i tak myslalam, ze jestem za gruba, wiec jak mozna sie domyslic temat wagi jest u mnie bardzo ''delikatny''. W kwietniu zapisalam sie na fitness, ale juz prawie od miesiac nie bylam, najpierw byl chlop w szpitalu, potem upaly (a super drogie i nowoczesne studio nie ma klimy, sic!), potem wyjazd do Polski, a teraz odwiedziny, wiec mam jakas wymowke.
Ale mimo wszystko bylam delikatnie mowiac zawiedziona rezultatami trenowania. Trening ustawiony podemnie, dwa razy zmieniany, zeby osiagnac jak najlpesze rezultaty, a mimio wszystko nie bylam zadowolona. Pewnie dlatego tez troche zdemotywowana.
Nie jestem i nie bede fanka zadnych restrykcyjnych debilnych diet, gdzie je sie tylko mieso, tylko zupe z kapusty itp. Zdrowe, wywazone odzywianie to cos dla mnie. I tak wlasnie jem. Jasne, czasem pozwole sobie na wiecej bialego pieczywa, czasem na cos slodkiego, czasm na chipsy i czesto i lampke wina, ale to sa na boga NORMALNE ilosci, a ja przestaje sie miescic w swoje jeansy.
Jak mozna efektywnie schudnac, jezeli kocha sie jesc, jest sie smakoszem, i oprocz watrobki i brukselki lubi sie wlasciwie wszystko ? Prawie mission impossible.

A ja chce miec znowu chude nogi. Koniecznie.
Takie jak mialam kiedys.

Mittwoch, 11. August 2010

Nudze sie

Zastanawiam sie, czy przenosic swoje stare zapiski tutaj, moze chociaz kilka, tych ostatnich. Ale wydaje mi sie, ze lepiej bedzie bez tych smetow. Chce zeby cos sie zmienilo, chce nowego miejsca, nowych mysli, i nowej ramowki. Chyba nie potrzebuje tutaj przeszlego marudzenia. Dlatego tak juz chyba zostanie, nowy rozdzial.

Siedze w pracy. To jest tak, ze w sierpniu jest ''dziura sezonowa'' i nie ma nic do roboty. Po prostu nic. W naszym super swietnym dziale siedzimy teraz we trojke (normalnie w piatke) i nudzimy sie okrutnie. W kazdej normalnej firmie jak nie ma szefa i nie ma pracy ludzie sa usmiechnieci, rozluznieni, gadaja, smieja sie. Ale nie TUTAJ. Tutaj wszyscy sa tak sztywni, ze nawet jak jest luz to siedza wmurowani przed swoimi monitorami i UDAJA ze pracuja. Bardzo fajna sprawa. I tak wychodze z domu o 7:10, wracam przed 18:00 i wlasciwie marnuje caly dzien. Ale nie moge wziasc wolnego. No comments.
Tak na marginesie to jest tez godne uwagi jak bardzi jeden czlowiek moze w calej firmie siac zgroze i stres. Jak potrafi w bardzo ''subtelny'' sposob ponizac ludzi, i jeszcze nikt go nie oskarzyl o mobbing. To jest tzw. nowobogacki, ktory dorobil sie roznymi przekretami i wykorzystywaniem innych sporej kasy, ale sloma mu bedzie z butow do konca zycia wystwac, obojetnie w jak drogim garniturze bedzie przychodzil do pracy.
Probka:
Mielismy bardzo sympatycznego ''cieplego'' kolege przez ponad rok w naszej firmie. Dusza czlowiek. spedzalam tez z nim prywatnie czas, nie moge powiedziec zlego slowa.
W zeszlym tygodniu szef nas zagaduje (postaram sie jak najlepiej przetlumaczyc):
-''Bylem na spacerze w takimi i takim parku z corka i widzialem naszego pedala na laweczce z jakims starszym panem. On chyba musi dobre pieniadze od niego ciagnac, skoro prowadza sie z taki starym oblesnym typem''
Tyle na temat szefa i milego klimatu w pracy.

A ja sie dziwnie mam.
Tak jakos po prostu dziwnie. On sie dziwi, ze malo z nim rozmawiam, i ze nie szukam jego bliskosci i ciepla.

Dienstag, 10. August 2010

Dla lubiacych pajaki, Kredi ?

O tym, ze mam bardzo dobre serce wiedza wszyscy. Slyne ze swojej mlekiem i miodem plynacej dobroci. Tegorocznej zimy moje serce bylo tak szeroko otwarte, ze nawet sie pajaki zmiescily. Dla ciekawskich: nie, nie boje sie pajakow.
Zima przyuwazylam takie male dwa w lazience, jak siedzialy sobie w katku przy suficie. Pomyslalm sobie, ''co tam, niech se siedza, male, nieszkodliwe, tez chca zyc'', bo mam dobre serce, nie? Ale wyglada na to, ze taka dobroc dla pajakow jednak nie poplaca. Chlop poprzenoscil na balkon juz chyba z 20, ja wciagnelam do odkurzacza drugie tyle, i mimo wszystko ciagle sa ! Wszedzie !
To juz jest lekka przesada, bo ja tylko chialam dac schronienie dwom pajaczkom malutkim, a nie robic za wylegarnie dla dlugonogich potworow.
Tak to juz jest, bycie dobrym w dzisiejszych czasach nie poplaca. Nawet owad cie wykorzysta i zostawi.
Pajaki to wilcy !

Nowy rozdzial

Chyba bede sie przenosic.
Wszystko tutaj takie nowoczesne i skomplikowane, a ja jestem strasznym html-owym, i informatycznym ignorantem.
Ale zobaczymy co z tego bedzie.
Na razie wersja testowa.

Czas na cos nowego, wspominki na blog.pl trzeba bedzie utrzymac, bo nie chce tracic archiwum.

UPDATE:

Zakochalam sie, zostaje TUTAJ !